wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 16.

1.Wreszcie rozdział ;) Jestem ciekawa czy ktoś to jeszcze czyta?
2.Rozdział trochę krótki, ale dalej będzie lepiej.
3.Chyba...
4.CZYTASZ=KOMENTUJESZ
******************

-Wow.-mruknął James-Jeszcze niedawno mnie nienawidziłaś...
-Ma to jakiś znaczenie?-mruknęłam.
-Troszkę...ale... dobra nieważne.- machnął ręką, a ja spojrzałam się na niego.
-Idę do łazienki.- wstałam z jego kolan i udałam się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Zamknęłam za sobą zasuwę. Oparłam ręce o umywalkę i spojrzałam w lusterko.
Dlaczego taka jestem?
Jestem bardzo powściągliwa, boję się zaufać ludziom. Jestem strasznie chamska, a on cały czas chce być przy mnie. Nie wspieram go, kiedy powinnam, a on nadal wraca i mi pomaga, mogę z nim porozmawiać. Jest przyjacielem...
Tylko ja nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. Szczególnie, że James chciał mnie pocałować. On liczy na coś więcej, ale ja się boję...
Boję się,że kogoś skrzywdzę, że będę złym towarzystwem dla kogoś TAKIEGO. Dlaczego on ciągle do mnie wraca, mimo tego co powiedziałam? Co we mnie jest takiego, że go przyciągam? Albo co jest w nim takiego, ze nie umiem go odepchnąć jak reszty?
Chcę być jego przyjaciółką, ale nie chcę go skrzywdzi. Chcę kogoś przy kim będzie szczęśliwy.
Opłukałam twarz wodą i wróciłam do James'a. Siedział z zaciśniętymi powiekami i patrzył w telefon. Mój telefon...
-Co się stało?- zapytałam kładąc ręce na biodrach.
-Dzwonili ze szpitala..- przełknął ślinę i spojrzał na mnie- Twój dziadek tam jest.
Cały świat wywalił mi się do góry nogami. Wszystkie wspomnienia wróciły. Łzy same napłynęły do oczu. Nie mogłam się ruszyć.
-Smiley?Miley?!-James potrząsnął moimi ramionami.- Chcesz tam jechać?- zapytał patrząc w moje oczy.
Lekko kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego. Zaczęłam szlochać. Lekko głaskał mnie po plecach. Był zdecydowanie wyższy ode mnie.
-Ubierz się, a ja cię tam zawiozę. Dobrze?- zapytał z troską w głosie. Potrząsnęłam głową i ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie zostawiłam ubrania. Na chwilę przystanęłam.
-Dziękuję.- odwróciłam się, a on szeroko się uśmiechnął. Nie mogłam zaprzeczyć: miał najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
Szybko założyłam na siebie to co miałam wczoraj i wróciłam o, gotowego już, Jamesa.
-W drogę?- zapytał, a ja tylko wyprzedziłam go i po chwili stałam przy jego samochodzie.
-Będzie dobrze. Będzie dobrze.- powtarzałam do siebie z nadzieją, że się nie rozpłaczę.