wtorek, 1 października 2013

Rozdział 14.

Przekręcałam się z boku na bok. Nie mogłam usnąć będąc w pustym pokoju. Próbowałam przytulić się do poduszki, ale to na nic.
Nagle w pokoju zrobiło się zupełnie jasno, a po kilku sekundach rozległ się dźwięk grzmotu.
No pięknie, jeszcze tylko mi burzy brakowało!
Przeraźliwie bałam się błyskawic. Kolejna jasna kreska przeszyła ciemne niebo, na które z wielkim uwielbieniem patrzyłam co noc. Gęsia skórka zaszczyciła obecnością moje ręce, a delikatne mrowienie przeszyło moje plecy wzdłuż kręgosłupa.
Ja tak nie wytrzymam!
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.Leżę tu od 20 minut, a znalazłam sobie więcej problemów niż w ciągu całego tygodnia.
Wstałam i wyjrzałam przez drzwi. Panowała tu taka błoga cisza.Wyszłam na korytarz i zajrzałam do pokoju obok. James lekko pochrapywał lżąc na boku, plecami do mnie. Pewnie nie zauważy jak się obok niego położę.
Podeszłam na palcach do jego łóżka i szybko wślizgnęłam się pod kołdrę. Nasze plecy przywierały do siebie, a mnie kamień spadł z serca. Ulga była chwilowa, bo Maslow zaraz się odwrócił i położył rękę na moim ramieniu. Wstrzymałam oddech. Po chwili usłyszałam cichy śmiech. James przygarnął mnie bliżej siebie, tak że czułam jego muskularną klatkę przez cienką, bawełnianą koszulkę.  Mimo wszystko bezpieczniej się czułam w jego gorących objęciach, niż sama w pokoju.
-Stęskniłaś się?- zapytał. Wiedziałam, że się uśmiecha.
Krople deszczu stukające w parapet i okno nadal nie dawały mi spokoju, a na dźwięk grzmotu ciarki mnie przeszły.
-Czyli jednak nie tęskniłaś tylko się bałaś.- powiedział ledwo co wstrzymując śmiech.
-Możesz śmiać się do woli, ale mnie to nie ruszy. A teraz dobranoc, pchły na noc, karaluchy do poduchy.- wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy. James położył głowę na moim ramieniu i głośno wciągnął powietrze. W głębi duszy przewróciłam oczami- Jeśli temu szybciej zaśniesz to powiem ci, że stęskniłam się za twoim zapachem. Te perfumy uzależniają.
On odsunął się na pewną odległość i spojrzał na mnie, po czym z wielkim uśmiechem na twarzy wrócił do poprzedniej pozycji.
-To wąchaj sobie ile chcesz. Mnie to nie przeszkadza.- mruknął i po chwili znowu zaczął pochrapywać.
Jeszcze razy poprawiłam się na łóżku i mocniej przywarłam do Maslow'a. Teraz błyskawice nie były tak przerażające.
****
Rano obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Zacisnęłam mocniej powieki i okryłam się kołdrą. Ale coś tu byli nie tak...
Przecież James spał od strony okna. A na pewno był większy ode mnie i zakryłby choć trochę moją twarz przed nieznośnymi promieniami. Z niechęcią otworzyłam oczy i ujrzałam Maslowa siedzącego na fotelu.
-Może byłbyś tak miły i zasłoniłbyś roletę?
-Nie.- odpowiedział.
Siedział już w ubraniach, oparty o swoje dłonie i wpatrywał się swoimi cudownymi oczami we mnie. Trochę mnie to denerwowało, więc wstałam i lekko wkurzona podeszłam do okna.
-Tu nie ma zasłonek...- skomentowałam.
-No właśnie. A skoro wstałaś... chodź na śniadanie.- pociągnął mnie za rękę i razem poszliśmy do salonu. Na stole leżały naleśniki z syropem klonowym, sałatka owocowa, jajecznica, kawałek sernika, sok pomarańczowy i herbata.- Nie wiedziałem na co masz ochotę.- zaczął z zażenowaniem drapać się po głowie.
-Na wszystko...- powiedziała i zabrałam się do jajecznicy.- MNIAM!
-NA zdrowie.- zaśmiał się.
-Miałeś mi powiedzieć dlaczego płakałeś.- zdołałam wykrztusić między kęsami chleba razowego.
-Oh... no wiesz. Najpierw gdy cię zobaczyłem trochę się wkurzyłem. Przypomniała mi się nasza ostatnia kłótnia. Potem ty przerażona wyszłaś z tymi dziewczynami, a moje serce zaczęło szybciej bić. Bałem się, że coś ci zrobią. Wyglądały na starsze i na takie, które nie działają same. Więc tak tylko skończyła się melodia wybiegłem stamtąd przepychając się między innymi. W sercu czułem ucisk i zacząłem płakać, bo nie wiedziałem czy gdzieś daleko cię już nie zabrały. Wybiegłem i usłyszałem czyjś śmiech. No i tak cię znalazłem.
Małe chochliki zaczęły tańczyć tango z motylkami w moim brzuchu. Było to bardzo urocze. Nigdy nie wdziałam, jak ktoś się tak mną przejmował.
-Dziękuję.- odłożyłam wszystko na talerz i usiadłam mu na kolana.-Bardzo.- mocno zacisnęłam ręce na jego szyi i trwaliśmy tak przez kilka minut.

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdział, a momenty z burzą najlepsze xD Czekam na next'a :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi :3 Oboje razem spali ;3 Ja tam kocham burze *.* jest taka piękna *.* tylko nie wtedy kiedy chce spać -.- a mam otwarte okno przy głowie i jak mi trzaśnie piorun czy grzmot -.- xD
    I TERAZ POWINNO BYĆ KISS!!! *.* Aww ;3 Jamie płakał i nawet sobie to wyobrażam ;3 Tak słodko by wyglądał *.* Rozdział super :) Czekam nn :*
    Ps. Nie mam dzisiaj weny na komcie -.- xD

    OdpowiedzUsuń
  3. So sweet!! Aww... piszesz to po prostu zajee... Takie romansiki chcę czytac tylko u Cb. Rozdział jest troszkę krótki,ale MEGA CZADOWY! :*. Tylko zabrakło mi tego pocałunku na koniec,ale pewnie jeszcze nie raz będą się całowac,więc... Czekam na nexta <3.

    OdpowiedzUsuń