W niedzielę minął miesiąc odkąd założyłam bloga. Mam 46 komentarze (licząc z moimi) i 12 postów, a ten jest 13. Więc może chcecie jakiś bonus? Może jeden rozdział oczami Jamesa? Albo jakieś zdarzenie z przeszłości Miley? Dobra nie będę was podjudzać, same wymyślcie ^^
Dziękuję wszystkim za nominację. Dopiero pierwszy raz tak mam i się nie znam.
Zobaczcie co znalazłam!Definicja RUSHER. xDD
Lena Angeles: Jak to ze mną nie wiadomo? Masz jakiś problem :P Mój blog, moje zasady :D
Angie: Nie rób slodkich ocek bo się na nie nie nabiorę! Mnie też Megan i Alexis wkurzają, uwierz -.-
Przepraszam, przepraszam po stokroć! Jak przeczytałam teraz rozdział 12 okazało się, że jest tam tyle błędów!!!!!!
A teraz zapraszam na rdz :*
*****
Siedziałam na betonowych płytach, które leżały tu, żeby robotnicy wykończyli chodnik. James przyniósł mi kolejną szklankę wody. Spojrzałam na swoją rękę. Wielkiej blizny nie będzie. Jeśli w ogóle jakaś będzie.
No ale nasz pan troskliwy o chwila musi oglądać mój nadgarstek.
-Lepiej już?- zapytał z troską w głosie.
-Tak.- wyrwałam rękę z jego uścisku i zaczęłam ją rozmasowywać. Zeskoczyłam stamtąd i się zachwiałam. Ledwo co mogłam stać na nogach. James mnie przytrzymał i znowu podsadził na moje miejsce. Sam zaś stanął przede mną i wpatrywał się we mnie jak matka na syna, który porządnie narozrabiał.
-Dopiero co zasłabłaś, a teraz już chcesz iść?- zapytał.
-Wejdźmy do środka, zimno tu.- próbowałam go jakoś przekonać. Było to złym pomysłem. James odruchowo ściągnął swoją kurtkę i zarzucił mi ja na ramiona.
Lekko pociągnęłam nosem i poczułam ten charakterystyczny zapach. Nie, nie perfum. Tylko jego. Każdy ma swój specyficzny zapach. Najlepiej go czuć, zaraz po wyjściu spod prysznica, gdzie się tylko opłukałeś. I teraz własnie to czułam.
A do tego ciepło. Nie tylko zewnętrzne. Ale coś w środku mojego serca, co tkwiło tam od pewnego czasu, rozpłynęło się po moim ciele. Mimo zakazu Maslowa musiałam się podnieść.
-Nie no znowu!- mruknął, ale ja mu przerwałam. Mocno się wtuliłam i przymknęłam oczy.
-Cicho siedź. Nie chcę, żebyś ty też marzł.- wytłumaczyłam. On mnie mocniej objął, aż trochę zabolało, ale nie przerywałam uścisku.- A tak w ogóle, dlaczego tu jesteś?
-Żeby cię ratować.-zaśmiał się, a ja lekko uderzyłam go w klatkę piersiową.
-Nie o to mi chodzi.- westchnęłam.- Dlaczego nie jesteś na randce?
-Ponieważ ta dziewczyna cały czas pisała SMS-y, robiła nam zdjęcia i wstawiała na różne stronki. Nie interesowało ją to co się ze mną dzieję, albo z naszą randką. To był zły pomysł.
-Na prawdę?- przygryzłam policzki, żeby nie zacząć się śmiać, choć nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który zawitał na mojej twarzy.
-Wiem, ze się uśmiechasz. Nie ukryjesz tego przede mną.-mruknął, na co ja wybuchłam cichym, ale długim śmiechem.
Jacyś ludzie przeszli obok nas i krzywo się spojrzeli.
Teraz uznałam, że wyglądamy trochę dziwnie. W mrocznym zaułku, przytulamy się i śmiejemy. Trochę jakbyśmy coś brali.
-Chodź do środka.
-Dobrze.- ujął moją dłoń i poszliśmy w kierunku klubu. Gdy światło latarni oświetliło jego twarz uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Piłeś?!- zatrzymałam się.
Nie była to moja sprawa, ale martwiłam się o niego. Nie chciałam, żeby znów trafił na odwyk.
-Nie...- odwrócił się.
-Kłamiesz.- stanęłam na palcach, żeby wyglądać groźniej, ale natychmiast straciłam równowagę. I znowu znalazłam się w objęciach Maslow'a.
-Nie okłamałbym cię. Nie piłem tylko płakałem...
Czy ja dobrze usłyszałam? On płakał? Wrogość od razu mi zeszła mi z twarzy i pojawiła się mina błagająca o wybaczenie.
Ale natychmiast nasunęło się pytanie "dlaczego?" .
-Powiem ci kiedy indziej...- nie dokończył. Nagle z budynku wybiegły Abby i Blanca z krzykiem na ustach. Obydwie do mnie podleciały i mocno uściskały.
-Myślałam, że coś ci się stało!- krzyknęły równo, po czym we trzy zaczęłyśmy się śmiać. Zauważyłam, że James jest trochę zakłopotany, więc je puściłam i udałam się obok Maslow'a.
-Słuchajcie ja już jadę, jak chcecie to jeszcze zostańcie.
-Ale na pewno wrócisz sama?
-Nie sama. Jedzie do mnie.- uśmiechnął się Maslow. Pocałował mnie w policzek i dodał- Czekam w samochodzie.
-Wiesz co?!- pisnęła z oburzeniem Blanca, gdy on się oddalił.- Nie mówiłaś mi nic, że jesteście razem!
-Bo nie jesteśmy!- mruknęłam i poczułam jak moje policzki robią się różowe. Blanca założyła ręce na piersi, a Abby się roześmiała.
-Leć do niego. Ja tu przypilnuje Blancy. Tylko uważajcie!- zagroziła mi palcem i popchnęła przyjaciółkę do środka. Obydwie mi pomachały, a ja zdenerwowana wsiadłam do auta.
-Co to miało być?
-No co? One cię ściskały i przytulały a znasz je od kilku dni, a aj nie mogę cię pocałować w policzek?- powiedział i spojrzał się na mnie. Błyszczały jak małe diamenciki.
Miałam mu ochotę powiedzieć, że Abby znam od dzisiaj. Co nie zmieniało faktu, że nie powinien się popisywać przed nimi.
-Wiesz, że one myślą, że chodzimy ze sobą?!
-Chodzimy na spacery.- mruknął.
-Idiota.- prychnęłam i odwróciłam głowę.-Jedź już.
Stał jeszcze przez chwilę, co zmusiło do tego, żebym się na niego spojrzała.
-Nie powiedziałaś gdzie.- wyszczerzył białe, idealne zęby w tym swoich cudownym uśmiechu.
-Niech będzie do ciebie.- wzruszyłam ramionami, a on mruknął coś w stylu "Wiedziałem". Resztę drogi słuchaliśmy muzyki.
W między czasie zadzwoniłam do dziadka, że idę do "koleżanki" na noc i wrócę jutro.
Zaskoczyła mnie moja wypowiedź, bo Maslow nie zaproponował mi nocowania u siebie.
-Jak bardzo pragniesz zostać na noc, to możesz spać w gościnnym. Jest obok mojego pokoju. Dziadka i babci nie ma, więc możemy obejrzeć jeszcze jakiś film.
-Jestem zmęczona.- skończyłam za niego.
Wysiadłam z auta i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku drzwi.
Nigdy nie spałam sama.
Zawsze miałam miliony pluszaków w okół siebie, w poprawczaku współlokatorkę, teraz jest ze mną Tawney. Więc jak tu usnę?
James otworzył drzwi, a ja niepewnie weszłam do środka.
-Idziesz teraz się kąpać?-zapytał zdejmując buty.
-No, ale nie mam w czym spać.-ledwo co skończyłam to zdanie, on zaciągnął mnie do siebie i otworzył szafę. Wyjął mi czarną koszulkę i szare spodenki. Potem znowu zaciągnął mnie na korytarz i otworzył wielką szafę. Na ubraniach położył zielony, milutki, bawełniany ręcznik i gąbkę, która była jeszcze w opakowaniu.
-Wiesz gdzie jest łazienka, prawda?- zapytał, a ja kiwnęłam głową- A! no i masz jeszcze żel!- odwrócił się i podał mi fioletowy żel pod prysznic o zapachu bzu.
Gdy już się wykąpałam, wyszłam z łazienki jak nowo narodzona. Po mnie wszedł James, ale nie minęło 5 minut, a sam z niej wyszedł.
Miał mokre, nie wytarte ciało. Z włosów spadały mu kropelki wody. Stopy robiły ślady na podłodze. A na sobie miał same bokserki.
-Nie będzie ci przeszkadzało jak tak będę spał?
-To twój dom.- mruknęłam.
-No i? Pytam się?
-Nie.- nie udało mi się więcej wymówić.
-Tutaj jest twoja sypialnia. Więc dobranoc!
Zdołałam jedynie pomachać i zamknęła za sobą drzwi. Wgramoliłam się pod kołdrę i mocno nia opatuliłam.
Zwariowany dzień...
NO I DOCZEKAŁAM SIĘ ROZDZIAŁU!! *.* Mimo, że jestem chora i nie mam na nic sił, to musiałam twój rozdział przeczytać ^ ^
OdpowiedzUsuńJamie ty płakałeś? o.O Kurde dlaczego? o.O PRZYJDŹ DO MNIE, A CIĘ POCIESZĘ!! ;]
Jestem ciekawa czy Miley zaśnie, bo w końcu jak mówiła, sama nigdy nie spała, ale przecież może zawsze pójść do Jamesea, a on na pewno pozwoli spać z nim xD Rozdział Mega Zarąbisty ^ ^ Czekam nn :*
Świetny rozdział , ale nie rozumiem jednej rzeczy. skoro prosisz o komentarze i wyrażania opinii o blogu , to po co na początku każdego rozdziału dajesz monolog , w którym piszesz ,, To Mój blog , moje zasady" ? To tak jakbyś uważała się za królową i każdy i mój komentarz i innych musisz złośliwie komentować. Wiesz blog jest całkiem , całkiem ale chyba przestane go czytać skoro w taki sposób traktujesz czytelniczki. Myślę że to przemyślisz pozdro ;*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! :* Ale wierz,że Ci już opinię na ten temat napisałam :P. Teraz komentuję ^^,miałam wcześniej,ale tu najpierw problem z netem,brak czasu :/ niestety. Czekam na następny rozdziałek <3.
OdpowiedzUsuń